Jabłka, zimny łokieć i koniki
Dziś pogoda cudna:) Ja dziś wbrew niedoczynności tarczycy nad wyraz zabiegana:) Dodatkowo "ciocia Monika" (czyli moja osobista świadkowa:-) zrobiła nam przyjemność przyjeżdzając do nas na rowerze. Dobrze czasem się spotkać i pogadać na luzie, mi to jakoś powera dodało :*
Jako, że sad rodziców mych tuż za ogrodzeniem poszłyśmy z Manią po jabłka. Jak wiadomo soki robię w mej superhipersokowiróce, a i tym razem zaczęłam jabłka suszyć na jakże dietetyczne czipsy jabłkowe. Skorzystają wszyscy, Marycha też. No, a jak sad to i koniki przecież nasze się kręcą i wciąż podrzucam im czerwone jabłuszka :)
Moja najukochańsza kasztanka Mathanuska... kto by pomyślał, że ma już 35 lat! Trzyma się dobrze, a i emeryturę chyba ma niezłą u nas.
Fotorelacja:
0 komentarze:
Prześlij komentarz