Taaaak...byłam w Lidlu
No niestety, nie dało się mnie opanować. W Lidlu dziś pierwszy dzień krawiecko-dzierganej oferty, więc pod pretekstem zakupów (choć żaden to pretekst gdyż w lodówce hulał wiatr) dopadłam ów kosza z dobrociami. Co z tego, że grzecznie czekałam aż jedna dziewczyna odejdzie, aby nie naruszać jej przestrzeni osobistej... Babsztyl w beżowym berecie zwyczajnie wpier.... wpadł z impetem pomiędzy ją a czekającą mnie, odepchną mnie zdecydowanym ruchem, a ja jak zwykle zszokowana chamstwem i dzikością ludzkich zachowań w sklepach (i na parkingach) na chwilę zesztywniałam, a potem stwierdziłam, że jeżeli po mnie można się przetarabanić, to ja również wykorzystam swoją masę do zepchnięcia ów baby z mego toru szperania i wybierania.
Zdobyłam więc nie bez walki takie oto precjoza :D
0 komentarze:
Prześlij komentarz