Tu się wychowałam, czyli ogród mojej Mamy...
Właściwie to nie muszę się zastanawiać nad genezą mojego teraźniejszego zainteresowania ogrodnictwem, ani powiązania go z moim życiem zawodowym. Można by powiedzieć, że odkąd pamiętam związana jestem z przyrodą poprzez zwierzęta, których moi rodzice mieli wiele oraz poprzez ogród, w którym bawiłam się sama i z koleżankami, bawiłam się z siostrą i znajomymi w wieku nastoletnim i trwa to do teraz.
Ogród rodzinny zaczął powstawać na początku lat 90., kiedy to moi rodzice kupili teren gospodarstwa rolnego pod Warszawą i zaczęli tworzyć swoje wymarzone miejsce. Wtedy właśnie powstała aleja lipowa, która teraz tworzy korytarz w drodze nad staw, oraz zostały posadzone pierwsze rośliny ozdobne, które teraz dzięki swym okazałym, po tylu latach rozmiarom, tworzą klimat tego ogrodu.
Moja Mama czasem się podśmiewuje z tego jakiej wielkości ogródki robi moja firma (ludzie zazwyczaj mają ogródki od 150-1 500m kw.), bo sama ogrodu posiada więcej niż hektar (dla nie wtajemniczonych 1 hektar to 10 000m kw). W prawdzie jest też w nim miejsce na las, naturalną rzeczkę, pastwiska dla naszych koni i sad, ale tak czy siak ogród mojej mamy zawsze zachwyca gości, a nawet sądzę, że troszkę ich onieśmiela.
Wielkość ogrodu staje się problemem jedynie wtedy, gdy trzeba w nim skosić trawę. Pamiętam czasy, gdy Mama sama kosiła go małą kosiarką spalinową bez napędu (nie było kiedyś takich bajerów), ale później nabyli samojezdną kosiarkę, dzięki czemu teraz Tata ma swoje zajęcie i obowiązek.
Gdy chodziłam do szkoły, zafascynowana oczywiście biologią, czułam się dumna, gdy mogłam pokazać kijanki z własnego stawu. Później nastał okres mojego przesiadywania w lesie i obserwacji ptaków oraz sławetnego rzęsorka rzeczka :-)
Tak oto w skrócie można opisać ogród mojej Mamy, bo włożonej w niego pracy jest tak wiele, że do północy czasu by mi nie starczyło na opis.
Zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć "z wnętrza" :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz