Kluchy, kiermasz i Mariiiiija
Ostatnio stałam się zbyt monotematyczna. Ciągle tylko żarcie, żarcie i żarcie. Dziś więc dodam kilka obocznych treści, takich jak np wczorajszy powiedzmy kiermasz w szkole w Falenicy. Cynk dostałam z GOKu, skorzystałam, choć bez korzyści. Pamiętajcie, wszelkie iwenty w szkołach (no chyba, że to Dzień Ziemniaka na Saskiej Kępie), na których sprzedawane są rzeczy zrobione przez dzieci, a zapraszani jedynie rodzice, są nieopłacalne dla wszelkiej maści pozostałych rękodzielnikó. No chyba, że sprzedajesz rzeczy za nie więcej niż 10 zyla, bo mniej więcej tyle, Twój target w postaci dzieci z podstawówki, dostaje kieszonkowego na rozpustę. Aleee.... pogadałam se miło z mą osobistą również rękoDzielną sąsiadką i była to miła odskocznia od codzienności. A oto i ona: (znaczy się Sąsiadka, nie codzienność, oj nie:P)
No i lecę dalej z moimi superaśnymi dietetycznymi daniami. Dziś dziwne danie, bo powiedźmy, że spaghetti, ale z tuńczykiem. baaardzo mi się nie chce teraz opisywać ów dnia, bo po pierwsze dziś jestem mega padnięta i ogólnie nastrój posępny mimo pogody, po drugie i ak mam wrażenie, że nikomu na nic te przepisy, więc tylko zdjęcie dorzucę.
No i troszkę dzisiejszej Marychy :) która spać nie chce, mimo naszych próśb:
0 komentarze:
Prześlij komentarz