Historia z jabłkiem, NFZ i bransoletka
Dziś wybrałam się po raz kolejny do siedziby NFZ wyposażona w piękne dokumenty mojego taty, które po awanturach z lekarzami (dłuuuga historia) uzyskałam. W skrócie chodzi o dofinansowanie protezy nogi. Tym razem kolejka była "krótka", bo przede mną jedynie 30 osób. Gdy dotarłam do okienka i z entuzjazmem podałam panu ów dokumenty wraz z dowodem osobistym taty, ów szanowny pan w okienku uświadomił mi, że niestety nic nie może zrobić, bo od lipca są nowe druczki. "Jak to nowe druczki?!"-pytam. "To lekarz pani nic nie powiedział? Te które pani ma są z czerwca (dokładnie 25 czerwca), więc nie mogę pani wydać zaświadczenia". Cudownie qr*a! Lekarze na wizycie 25 czerwca nie uprzedzili mnie o skróconej ważności dokumentu. A druczki nie różnią się wiele, właściwie tylko układem i rodzajem czcionki i qr*ica mnie ciska, bo przez to, że jakaś zasrana drukarnia musiała zarobić, teraz trzeba abarot umówić się z lekarzem, on łaskawie przepisze na nowy druczek jeszcze raz to samo, nie omieszkując dodać kilka swych pouczających tekstów i z powrotem do NFZ w cholerną kolejkę.
A dziś w foto relacji bransoletka oraz historia z jabłkiem :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz